Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.
144

— Kochany ojcze, doniesiono ci fałszywie... To co o niej mówią, potwarzą jest. Dziewczę to jest prawdziwie idealną, naiwną istotą, — ust jego nigdy fałsz nie skaził!
Salomon rozśmiał się ironicznie...
— A! dziecko moje — rzekł — wiem że ci wielką sprawię boleść, ale raz ci potrzeba otworzyć oczy. Pojmuję że się nią mogłeś zająć, bo jest bardzo piękna, ale ta urocza piękność plastyczna, pod którą ty równie pięknej jak ciało domyślasz się duszy, najczęściej — tak jak u niej — kryje serce wystygłe, fantazyą rozbujałą — istotę na utrapienie rodu ludzkiego stworzoną. Dla takich Helen padają Troje...
— Wiem, wiem — powtórzył — że jest fascynującą, czarującą, ale to wcielony fałsz, chodzące kłamstwo...
W słuchającym Adamie widać było boleść niewypowiedzianą, bladł, rumienił się, zżymał, ściskały mu się ręce, drgał konwulsyjnie. Byłby wybuchnął, stając w obronie Roliny, gdyby poszanowanie ojca i jego zimna krew nie tamowało go.
— Wierz mi — począł Salomon, który czytał w twarzy syna. — Nie mówię nic lekko i bez dowodu. Od roku śledzę ją krok w krok, gdzie-