Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.
157

Ubrawszy się naprędce, wyszła.
Była już pod namiotem i miała zająć miejsce, gdy Adam witając przybliżył się do niej. Nie widywała go już oddawna, ale przypomniała sobie łatwo; bo młodych i pięknych twarzy nie zapomina się tak łatwo.
Z twarzy biednego chłopca poznała iż cierpiał, — począć rozmowę było mu ciężko, chwytał się za głowę i jąkał. Przyniesiono lody, które podać kazał, nie śmiejąc przemówić jeszcze. Boehm przypatrywała mu się z zajęciem i politowaniem. Kilka razy już chciał się odezwać, sił mu brakło, napił się wody. Balbina śledziła każdy krok jego. Żal jej było widocznie udręczonego, który jak dziecko niedoświadczone, w stanowczej chwili nie miał siły wykonać tego, co postanowił.
P. Boehm zapragnęła mu dopomódz i wyprowadzić z przykrego położenia.
— Chodzi o Rolinę? nieprawdaż? — odezwała się litościwie. — Mów pan, co się to stało? mogę mu być w czem użyteczną?
Morimer przysunął się do niej ze złożonemi rękami.
— Pani moja — rzekł — zaklinam się! Idzie tu o życie moje, o los mój. Kocham ją, jest to