Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.
159

wała głową znak potakujący, i uśmiechała się figlarnie.
— Łudziłem się — dodał Morimer — że ona mnie jednego kocha...
Balbina jedząc powoli lody, poruszała ramionami i głową, dumała...
— Żal mi pana bardzo, jesteś rozkochany szczerze, muszę być sumienną — odezwała się. — Znam ją od dziecka, chcesz prawdy? powiem mu że ona nigdy nikogo nie kochała i kochać nie będzie. Wszystko u niej pali się w głowie, w sercu niema nic. Czy kiedy kochać potrafi! co byłoby cudem — nie wiem, dotąd jest taką jaką ją maluję: zimną, pełną ambicyi, egoistką...
Jak rażony piorunem siedział Adam, czego innego się spodziewał i żądał.
— A! pani! czyż podobna tak uwodzić, tak kłamać — odezwał się ze łkaniem i namiętnością w głosie.
— Nie znam wcale stosunków pana z Roliną — odparła Balbina — nie wiem jak dalece zbliżyliście się do siebie, ale... spojrzeń kobiety, uśmiechu, dobrego słowa nie należy tak brać seryo. Pan jesteś młody, bardzo młody!!
Popatrzyła nań i westchnęła. Morimer milczał dość długo, czoło mu się fałdowało.