Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.
168

Gdy potem w kilka godzin wszedł do pokoju ojca Adam, staremu dosyć było spojrzeć na niego aby poznać, że musiał widzieć zwodnicę i przez nią być obałamuconym. Salomon nadto miał taktu aby o to syna zagadnął.
— Kiedyż się do Włoch wybierzesz? — zapytał.
— Muszę się trochę przygotować do tej podróży — odparł Adam spokojnie — nie łatwo jest wyszukać takiego towarzysza, jakiegobym życzył sobie.
— Zapewne — rzekł ojciec — ale potem następują gorąca, w czasie których podróż staje się nieznośną i niezdrową. W Rzymie znajdziesz malaryę, Florencya będzie pusta, z Neapolu chyba na Capri lub Ischiję trzeba uciekać, albo się skryć w Castellemare...
Stary ojciec niespokojny, zmuszony do śledzenia kroków syna, nie badając go natrętnie, spodziewał się innemi drogami dojść co zaszło między nim a Roliną.
Czuł że wczorajszy cios był odparty, Adam nadto był spokojny.
W istocie rozmowa z panną Maholich, nietylko starczyła na rozproszenie wszelkich podejrzeń, ale — jak zwykle, namiętność jeszcze zwię-