tanem, a tak mało widywał salonów, większą część życia spędziwszy w kordygardzie!
Salon Bösendorfera, jak przewidzieć było łatwo, nie przepełniony był, ale natłoczony. Pułkownik prowadzący córkę miał największą w świecie trudność, przecisnąć się do pierwszych rzędów krzeseł oznaczonych numerami. Ale w ciągu tego pochodu z przeszkodami, Rolina miała sposobność pokazać się i widzieć kogo chciała.
Jeden rzut oka na salę przekonał ją że osoby, o które jej najwięcej chodziło, na sali się znajdowały. Baron St. Foix siedział już z bratową w pierwszym rzędzie. Młode książątko stało z boku przy ścianie, lord Mountcastle, choć wcale nie muzykalny, musiał się pokazać gdzie byli wszyscy.
Księżna Matylda odznaczała się otoczeniem swem, dworem, całą gromadką ludzi, na których nigdy jej nie zbywało, bo jej dowcip, oryginalność, żywość, pewien rodzaj rubaszności dobrego tonu, przyciągały.
Tego wieczoru brzydszą się wydawała niż zwykle, ale ożywioną była niezmiernie, i śmieszek jej słychać było zdaleka.
Rolina postrzegła z oburzeniem, iż księżna widocznie unikała jej ukłonu i udała że jej nie widzi.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.
180