Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.
182

dził w sukni pokutnej, dziwnie jakoś sprzeczającej się z całym potopem gwiazd i orderów na piersi.
Na wieszcza oczekiwał laurem opasany fortepian, bukiety i wieńce, tysiąc serc bijących żywo i oczu ciekawych tysiąc.
Ciekawych — co się stało z tego genialnego mistrza tonów, który tak umiał być wielkim nietylko grą swą ale samym sobą, że potrafił zdobyć stanowisko królewskie, panujące — nawet tam gdzie Beethoven umierał zapomniany, gdzie Schubert dopiero po śmierci znalazł wydawców i wielbicieli! Tak! Mistrz to był tonów — ale i życia. Umiał i stanąć i utrzymać się wysoko, w czas zamilknąć i w czas dać się słyszeć znowu. Obok geniuszu wirtuoza był w nim talent impresarya, z mistrzowstwem gry łączyła się zręczność Barnuma.
Cisza wielka — wybucha grzmot oklasków.
Z za portyery wynurza się powoli, spokojna, blada, wyrazista twarz, której wiek i zmarszczki nadały wyraz energii, a życie tę obojętność królewską, która tłumom imponuje.
Sala się trzęsie. Na nim oklaski te nie czynią wrażenia, pół wieku karmił się niemi. Burza ta nerwów mu nie porusza, krew żywiej w nim