Rozmowa staje się muzykalną, gdyż niema nic łatwiejszego nad rozprawianie o muzyce, choćby się jej ani czuło, ni rozumiało. St. Foix ma gotowe zdanie o wirtuozie i od lat kilkunastu zachowaną gry jego charakterystykę, którą podaje za nową i widzi ją nadzwyczaj sympatycznie przyjętą.
Rolina potwierdza, parafrazuje, podnosi zdanie jego i odegrywa wybornie uniesienia i przejęcie. Tymczasem oczy jej strzelają na wszystkie strony, zbierają postrzeżenia, zarzucają ponęty, na które się coś złapać może.
— Co za potęga! — mówi St. Foix, któremu wielki hałas, straszliwe tempo i niezrównana brawura więcej niż muzyka imponują. Wiek nie nadwerężył go, nie ujął mu nic, zolbrzymił go jeszcze. Zdumiewająca organizacya!
Po kilku zamienionych frazesach, Rolina z westchnieniem wyznaje, że jest namiętną miłośniczką muzyki, a tak rzadko słyszeć ją może.
Wzrok towarzyszący tym wyrazom wprawia w gorączkę francuza. Sam może nie wie jak wciągnięty został i zaprosił piękną sąsiadkę wraz z ojcem na jeden ze swych muzykalnych wieczorów. Rolina tego właśnie najgoręcej pragnęła, o to się dobijała; rumieniec żywszy jeszcze okry-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.
185