derstwo i stosunek ich, choć musiały żyć z sobą ciągle, zapowiadał się nie zbyt przyjaznym. Widocznie były na wojennej stopie, choć walki starsza zdawała się unikać.
Rolina odparła żywo:
— Dziękuje za te owoce doświadczenia, któremi raczycie dzielić się ze mną.
Pani Balbina rzuciła na nią wzrokiem, w którym pragnienie zemsty zabłysło, lecz wnet siłą woli się poskromiła i rzekła z cicha:
— Wierzcie mi, dobrze wam życzę.
— A! nie wątpię! nie wątpię — żwawo i śmiejąc się ciągnęła dalej Rolina. — Wy równie chcielibyście się mnie pozbyć z domu, jak ja się z niego wydobyć życzę! W tem jednem najzupełniej się zgadzamy... — I śmiała się bez najmniejszej ochoty do śmiechu.
— Niestety — mruczała ubierając się — ani wasze modlitwy na tę intencyę, ani moje starania o oswobodzenie, dotąd nie skutkują.
— A! zapewne — dodała zbliżając się do sukni, którą pani Balbina pośpieszyła się pomódz jej wkładać — wydobyć się z tego obrzydłego, ciemnego kąta, z tego wstrętnego ubóstwa, z tej więziennej uliczki, byłoby może łatwo, gdybym się ja mogła lada czem zaspokoić. Ale ja się czu-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
15