Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.
194

mykającego trzymała całą siłą niknących już wdzięków i groźnego, złośliwego dowcipu.
Baron oddawna pragnął zerwać grzecznie, lub przynajmniej zejść na dobrego przyjaciela — dotąd jednak mu się to nie udało. Nie przeszkadzało mu to być nadskakującym dla kobiet, a niekiedy na krótko rozpłomieniać się po młodzieńczemu. Bratowa jego, która znała już tę naturę wrażliwą i wybuchającą słomianym płomieniem, nie bardzo się jej obawiała i umiała ją ostudzać.
Wiedziała że im ogień był większy w początku, tem prędzej wygorzał.
I zapał ten dla pięknej Roliny nie zdawał się jej groźnym. Dziewczę było za młode, baron za ostrożny i nazbyt ceniący swój spokój, aby zaszedł za daleko. Jednakże po koncercie, w czasie którego widziała go tak jawnie dworującym pułkownikównie i kompromitującym się w oczach wszystkich, pani Iza de St. Foix trochę być zaczynała niespokojną.
Młodość dziewczęcia właśnie dla człowieka tego wieku była największą ponętą i niebezpieczeństwem. Bała się ożenienia; a małżeństwo było i jej nieprzyjemnem i — zdaniem jej, dla szwagra niedorzecznem.
Wedle jej, już wypróbowanego systemu,