Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
199

la przypatrujący się pilno Rolinie, zbliżył się, zażądał być zaprezentowanym, i zastąpił przy niej gospodarza.
Dla Roliny była to nowa znajomość, a wszelki nowy człowiek, bez wyjątku dla niej był konieczną zdobyczą nową. Miała coś w temperamencie, naturze i nawyknieniu, co ją zmuszało starać się podbić każdego, tak jak strategik nie pozostawia w pochodzie za sobą nieopanowanej fortecy.
Kto się nie dał zdobyć — stawał się dla niej nieprzyjacielem.
Di Bongi, którego widziała przypatrującego się sobie na koncercie z taką uwagą, zrobił na niej niepokojące wrażenie. Naprzód, wzrok jego był jakiś przenikający, powtóre nic w nim nie obiecywało wielbiciela, a coś zapowiadało ciekawego badacza, który ją chciał poznać bliżej, aby mógł sobie wytłómaczyć.
I teraz, usiadłszy przy niej, wpatrywał się w nią wzrokiem dobrotliwym, ojcowskim niemal i wydał się jej zazimnym i obojętnym. Nawykła była widywać, od ognia swych oczu rozgrzewających się młodych i starych. Di Bongi spoglądał na nią z sympatyą, ale we wzroku tym było coś tak poważnego, z takim olimpijskim spokojem