Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.
200

badał ją stary, że Rolina, w początku bardzo śmiało i zuchwale zaglądająca mu w oczy, uczuła iż sięgał do głębi jej duszy, zlękła się go i zwyciężona wzrok musiała odwrócić.
Dźwięcznym, łagodnym głosem wioch rozpoczął z nią rozmowę, rozpytując się od jak dawna w Wiedniu mieszkała, i czy pobyt znajdowała miłym.
Pułkownikówna, ulegając wyższości ducha, którą uznała w nim, zapomniała o odgrywaniu roli, stała się naturalną, co jej się bardzo rzadko trafiało.
Zyskiwała na tem.
— Wiedeń — poczęła z uśmiechem niemal dobrodusznym — jest dla mnie teraz jakby rodzinnem miastem. Przebywałam w niem dawniej czas krótszy, teraz już od lat kilku osiedliśmy tu stale. W dzieciństwie podzielając los ojca mojego, którego służba z jego pułkiem przerzucała w różne miejsca pobytu, musiałam wędrować wiele, później wracaliśmy często do Wiednia. Nawykłam do niego, czuję się tu jak u siebie, i nie wiem czybym gdzie równie się czuła swobodną. Do Wiednia zresztą — dodała — nawet obcy się łatwo przyzwyczajają, jest to miasto gościnne i sympatyczne...