dzenie się z ludźmi, przy twej piękności, z pewnością prędzejby cię doprowadziło do celu.
Masz zawsze, co najmniej czterech lub pięciu podbitych i rozkochanych w tobie, łudzących się jakiemiś nadziejami.
Rolina przerwała trochę gniewnie.
— Proszę, bardzo proszę... nie troszczcie się tak o mnie... Nie potrzebuję kurateli.
Zajmującą tę rozmowę przerwało wdziewanie jedwabnej sukni spodniej, na którą druga krepowa wkładać się jeszcze miała.
Rolina przysunęła się do zwierciadła. Zaczynała być z siebie rada, oczy jej się uśmiechały.
Suknia doskonale malowała cudną jej kibić. Utoczone ramiona i biust wychodziły z niej kształty tak wdzięcznemi! Barwa ubrania złotawa, okrywająca ją krepa i koronki, tak doskonale harmonizowały z płcią jej nieco śniadą!
— Prześliczną będziesz! — zawołała jakby mimowolnie ulegając wrażeniu Balbina.
Zwycięski uśmiech Roliny potwierdził to wyznanie, które na nieprzyjaciółce wymógł urok jej piękności.
Z pośpiechem szło teraz dopełnianie tej toalety; Balbina podawała jej ogniste róże, które miały tkwić we włosach czarnych i u boku, przepaskę,
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.
17