Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.
218

oczyma. Boehmowa czekała aż odejdzie, twarz jej stopniowo traciła wyraz łagodny, brwi się ściągały.
— Znowu historya z tą popsutą kapryśnicą — odezwała się z gniewem. — Nie jesteś więc mężczyzną, ani panem w swoim domu, nie kochasz więc twego dziecka, a wszystko poświęcasz dla tej złośnicy.
A i to bo okropne! Takiego życia w końcu znieść nie można. Za poświęceń tyle, za wszystko com wycierpieć musiała..
I głos jej we łzach się rozpłynął. Pułkownik stał przybity, jak winowajca.
— Raz temu koniec być musi — mówiła Balbina. — Ja tego dłużej nie zniosę... Zostań z nią, pójdę pracować, pójdę żebrać... zostań z nią, dopóki z jakim gachem uciekając cię nie porzuci. Ma ich dosyć... będzie w czem wybierać!
Jakeś ją wychował, taką z niej mieć będziesz pociechę.
Pułkownik oburzył się.
— Słuchaj, Balbino — odezwał się — nie ścierpię tego abyś mi ją krzywdziła.
— A ja nie zniosę abyś krzywdził i pomiatał tem dzieckiem mojem i waszem — przerwała