Rolina chodząca po swojej sypialni, nastawiła ucha stwrożona, nie pojmując jeszcze co się stać mogło.
Podbiegła ku drzwiom, ale domyślając się że przypadek jakiś spotkał znienawidzoną Balbinę, wstrzymała się trzęsąc z gniewu. Nie chciała się spotkać teraz ani z nią, ani z tą Pepi, której od dziecka cierpieć nie mogła. Zazdrosną była o nią, o przywiązanie do niej pułkownika, nawet o jej wdzięk zupełnie inny, młodość, łagodność i skromność.
Nie przypuszczała z początku aby się coś stać mogło pułkownikowi; dopiero wołanie w którem poznała głos Balbiny, płacz Pepi, zatrwożyło ją o ojca.
Bezmyślnie otworzyła drzwi i wpadła do mieszkania Boehmowej, w którem Maholich leżał jeszcze nieprzytomny, zaledwie dając słabe życia znaki.
Spostrzegłszy Rolinę w progu, Boehmowa wskazała jej leżącego ojca, wołając:
— Patrz! patrz! to dzieło twoje!
Rolina nie zważając na to, przypadła do ojca, objęła go rękami, zaczęła wołać po imieniu, odcierać, ale rozbudzić go nie mogła.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.
220