Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.
227

Nawzajem Rolina jej nie czyniła wymówek, godziła się z tem że ją widzieć i ocierać się o nią musiała. Jakiś rodzaj przymusowego, milczącego przejednania, przywrócił dawne stosunki powszednie.
Wspólny interes kazał się im cierpieć wzajemnie.
Tylko zdala ścigały się wejrzeniami, w których cała zobopólna malowała się nienawiść.
Dziesięć dni długich, męczeńskich, tak upłynęło.
Rolina zbladła, wymizerniała, chodziła na przemiany płacząc lub rozgorączkowana.
Przyszłość stała przed nią jak czarna ściana, której przeczucie ni wzrok nie mógł przebić. Sama jedna, bez tych nawet środków które miała za życia ojca — musiała rachować na siebie tylko. Ze świetnych marzeń przyszłości żadne się spełnić rychło nie obiecywało.
Jeden amerykanin mówił jej ciągle o ożenieniu, ale czynił je zawisłem od jakiegoś ułożenia majątkowych spraw swoich, od sprowadzenia potrzebnych dla formalności przedślubnych, papierów, co wiele czasu zabrać mogło.