Wolałaby była stokroć, łagodniejszego, dobrego, wylanego dla niej, powolnego a rozkochanego hrabiego Bronisza, ale tu ojciec stawał na przeszkodzie. Wiedziała że syn, pomimo wielkiej miłości dla niej, nie będzie śmiał pójść wbrew przeciwko woli starego hrabiego.
Bądź co bądź, postanowiła wystawić go na próbę, uczynić krok rozpaczliwy, ostatni, starać się w nim obudzić litość, rozpłomienić uczucie, zgodzić się bodaj na ślub potajemny. W tej myśli z początku zabrała go z sobą do domu, lecz zabrakło jej odwagi, przytomności, potrzebowała ostygnąć, nimby szturm ten przypuściła do jego serca.
Jeżeliby się z nim nie powiodło, zostawał jeden amerykanin tylko, którego była prawie pewną. Czytała we wzroku jego dziką namiętność, która gotową jest do ofiar największych.
Przychodził jej na myśl i Adam Morimer... któregoby była, mimo poetycznych zachwytów wydających się jej śmiesznemi, wolała niż Don Estebana, lecz stosunki z nim były zachwiane i osłabłe. Od owej rozmowy w parku, znajdowała go wahającym się, ostygłym, opierającym własnemu uczuciu. Nie była już dla niego tym
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/237
Ta strona została uwierzytelniona.
233