bojaźliwego. Znać na nim było życie całe spędzone w karności wojskowej, w pracy ciężkiej, która się niebardzo opłaciła.
Smutek też, z którym się on już obył i zrosnął z nim, okrywał mu czoło zmarszczone, mówił z maleńkich oczek kryjących się pod nawisłemi brwiami.
Wejrzeniem, miłości razem pełnem i obawy, zmierzył wchodzący piękną Rolinę, która spojrzała nań także, ale dość ostro i jakby z wyrzutem, którego zataić nie chciała.
— Jak anioł jesteś piękna! jak anioł! — szepnął stając w zachwycie przed siedzącą, która mu się uśmiechnąć nawet nie raczyła.
Niespokojna była, zadumana.
Siedząca z boku Balbina, ramionami poruszyła nieznacznie.
Dziewczę w istocie było cudownie pięknem, chociaż nie tą pięknością anielską o jakiej mówił stary, którą daje łagodność i dobroć serca, ale jakąś dumą zbuntowanego anioła, który świat do walki wyzywa.
— Zmęczoną już być musisz — przemówił przybyły, usiłując jaknajłagodniejszą przybrać intonacyę, aby nadąsanej nie narazić sobie. Po-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
20
—