cząc więcej z gniewu niż z żalu przerwała Rolina. — Nic nie chcę od ciebie; pragnęłam tylko serca, chciałam szczęścia dla nas obojga... Odtrącasz je... Idź — idź! i nie zbliżaj się więcej do mnie. Rozstańmy się na wieki!
Bronisz nieporuszony stał przed nią, zbolały, ale niezłomny. Bladł, zimny pot oblewał mu skronie, usta powtarzały z wyrazem błagającym litości.
— Rolino! Rolino! nie znasz mnie!
Łzy które jej gniew wycisnął osychały powoli, rozjątrzenie wzrastało, niemal pragnienie zemsty nad człowiekiem który jej! jej uledz nie chciał... Spojrzenia które rzucała na niego były groźne, nie miłość już ale szał jakiś bezsilny z nich tryskał. Nie odchodziła jednak, a Bronisz z nadzieją złagodzenia jej stał ciągle spoglądając z pokorą. I począł szeptać znowu.
— Posłuchaj mnie jeszcze. Dałem ojcu słowo że się nie ożenię i słowa tego dotrzymać muszę, alem mu nie przyrzekł tego coby było nad siły moje — że ciebie kochać przestanę. Na miłość moją rachuj zawsze.
— Tak — przerwała ze śmiechem szyderskim — pan hrabia chce mnie mieć kochanką, metresą, którą kiedy mu się podoba będzie mógł po-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.
238