Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.
244

— Ale ja się z moją Pepi rozstać nie mogę — rzekła z płaczem w głosie — nie mogę! Biedne dziecko... ja go nie porzucę.
Pułkownikówna przerwała żywo.
— Pani wiesz że my się z nią nawzajem nie znosimy. Ta dziewczyna odbierała mi serce mojego ojca... mam do niej żal. Wiem że ona mnie nie lubi. Lecz, może pozostać przy pani, w tym domu, a widywać się i żyć razem nie potrzebujemy. Przecież nie możesz wymagać abym ją w salonie sadzała przy sobie?
Boehmowa się wzdrygnęła groźno.
— W pokoju pani ja nie bywam — kończyła Rolina — możemy uniknąć niepotrzebnego spotykania się z sobą...
Spojrzawszy wzrokiem przeszywającym na swą wychowanicę — Balbina zmilczała; dała jej czekać na odpowiedź, choć widziała zniecierpliwienie.
— Niech będzie jak chcesz — rzekła — zostanę. Proszę tylko Pepi nie prześladować. Biedne stworzenie nikomu wody nie zamąci. Zemną możesz sobie robić co chcesz, jam do tego nawykła...
Otrzymawszy o co jej chodziło, Rolina twarz zasępioną rozpogodziła. Nie chciała już dłużej mówić o tym przedmiocie.