Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.
245

— Więc — odezwała się tonem zwykłym — proszę, wyręczajcie mnie w gospodarstwie jak wprzódy, ja się na tem mało rozumiem — a teraz nie mam siły ani przytomności do niczego. Ponieważ obiadów razem jadać nie możemy, możesz mi mój przysyłać do gabinetu... Zresztą wszystko niech idzie po dawnemu.
Boehmowa nie mówiąc nic, popatrzyła na nią obojętnie, potrząsnęła głową i wyszła z pokoju. Przymierze zawarte zostało. Ani jedna ani druga, nie czuły się w obowiązku dziękować — wiedziały że były sobie wzajem potrzebne.
Po wyjściu Balbiny odetchnęła pułkownikówna — umysł jej już jedną zawadę uprzątnąwszy, biegł dalej niespokojny. Nie myślała wcale o Broniszu, strata jego nie była sercu bolesną, zadrasnęła tylko miłość własną. Chociaż wolała go niż innych, ile razy wspomniała o nim — powtarzała — głupi!
Najpilniej teraz potrzeba było uporządkować spadek po ojcu, i interesa, o których żadnego nie miała pojęcia. Rada prawnika była niezbędną. Przypomniała sobie adwokata, którego dawniej dosyć często spotykała, a był dla niej, jak wszyscy mężczyźni ujęci jej wdziękami, bardzo grzecznym.