Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.
255

cza, tem ją — odważną zresztą, jakiś strach paniczny więcej przejmował. Obronić mu się nie mogła — było w nim coś instynktowego, niezrozuzumiałego lecz niezwyciężonego.
Amerykanin, jakby to przeczuwał, łagodził głos, czynił się o ile mógł przymilającym i pokornym, lecz mimowoli dziki człowiek się zdradzał. Zapominał się co chwila.
— Nie po raz pierwszy wyznam pani — rzekł — że jestem w niej rozkochany śmiertelnie. Uczyniłaś mi pani niejaką nadzieję, że miłość ta może być odwzajemnioną.
Jestem zupełnie swobodnym, nie zależę od nikogo, majątek mam bardzo znaczny, który w najgorszym razie kilka milionów dolarów wyniesie...
Chcesz pani zemną podzielać złe i dobre losy? proszę o jej rękę.
Mówił to z gorączką i pośpiechem, a wspominając miliony, lekceważącym ruchem zbył tę kwestyę finansową.
Rolina zwolna oczy ku niemu podniosła — wejrzenie było wielce obiecujące.
— Pan pojmujesz — odpowiedziała z niejakiem wahaniem — że na świeżym grobie ojca, nie