Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.
256

jest to chwila do mówienia o małżeństwie... Daj mi pan przeboleć, odetchnąć, wypłakać się...
— Ja znajduję — odparł żywo amerykanin — że to jest właśnie moment, w którym pani potrzebujesz opieki, mogłaby ona jej wiele przykrości oszczędzić.
Don Esteban zatrzymał się nieco, wysłowienie się wogóle nie przychodziło mu łatwo.
— Wprawdzie — ciągnął dalej — moje interesa, zajęcia moje, pilne sprawy, które mam na głowie, mogące mnie niespodzianie, lada chwila ztąd — na czas jakiś wypędzić — nie dozwolą nam wziąć ślubu natychmiast...
Wymagają tu, jak słyszałem, formalności, świadectw, muszę papierów zażądać z domu. Zabierze to dosyć czasu, ale to nie przeszkadza dać sobie słowo, zamienić pierścionki, a pani zawierzyć możesz honorowi memu — słowu.
Ślub weźmiemy jak tylko papiery...
Rolina podniosła nań wzrok i spojrzała groźno.
— Musimy więc zaczekać, aż go wziąć będziemy mogli — odpowiedziała.
Słowa te amerykanin sobie wytłómaczył jako — przyrzeczenie i zgodzenie się, nie zważał więc na oziębłość z jaką zostały wypowiedziane