jemniczał ją nigdy, nie wiedziała nawet gdzie czego szukać było potrzeba; musiała więc odwołać się do Boehmowej, która była powiernicą nieboszczyka.
Bolało to ją i upokarzało, ale starała się wytłómaczyć adwokatowi, że ojciec stosował się w tem do jej życzenia, gdyż ona nie cierpiała interesów — a miała tyle zajęć innych. Poproszono pani Balbiny, Rolina miejsca jej ustępując, wyszła.
Zupełną tajemnicą były dla niej interesa ojcowskie. Pułkownik dla niej był tylko kasyerem, od którego ona wymagała jaknajwięcej, której on piszcząc tłómaczył się ubóstwem, opierał się potroszę, w końcu zahukany, dawał co chciała. Wnosząc z tego ciągłego o oszczędność nalegania, użaleń na ciężkie czasy — z wydatków na starożytności — Rolina wyobrażała sobie że po ojcu nic pozostać nie mogło, oprócz tych skorup i rupieci, które nie wiele warte być musiały i pensyjki jaka się jej należała.
Chciała co najrychlej wyjść z tego stanu oczekiwania i niepewności — a przez zamążpójście z niedostatku, którego się obawiała. Wstydziła się ubóstwa, brzydziła niem, było dla niej nieznośne. Fałszywe wyobrażenia przedstawiały
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.
264