Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/269

Ta strona została uwierzytelniona.
265

jej stan ten, nietylko męczeństwem ale upokorzeniem. Czuła się stworzoną, przeznaczoną do innego świata.
Całą swą młodość spędziła w walce aby okazać się nie taką jaką była w istocie, ale jaką pragnęła; nieraz okupując elegancyę wygodami, blask fałszywy rzeczywistym niedostatkiem, rękawiczki śniadaniem, a wstążki podwieczorkiem. Życie jej było pasmem udawań i kłamstw, dręczącą maskaradą. I teraz też gotową była szczęście poświęcić mrzonce świetnego losu.
Nie życząc sobie być świadkiem rozmowy Boehmowej z doktorem Hollendrem — tego inwentarza upokarzającego swego ubóstwa — wyszła do swego pokoju okręcając na palcu brylantowy pierścień amerykanina, którym bawiła się jak dziecię.
Czasami przeląkłszy się chowała go... i po chwili odwracała aby mu się przypatrzeć.
Dobre pół godziny trwała rozmowa prawnika z p. Balbiną, poczem dr. Hollender, wedle umowy, do drzwi jej zastukał.
Otworzywszy je Rolina znalazła go z wiązką papierów w ręku, z piórem za uchem, a twarzą zamyśloną.
Usiedli przy stoliku w salonie.