— Rzeczy się nieco wyjaśniły — rzekł prawnik — choć nie wiem czy pani będziesz ze wszystkiego kontenta. Naprzód, okazuje się iż mamy w sądzie złożony testament nieboszczyka, którego kopię tu znaleźliśmy.
Rolina drgnęła niespokojnie; zapowiadało się coś niespodziewanego.
— Cóż w nim jest? — spytała cicho.
Prawnik spuścił głowę i patrząc w papiery mówił dalej.
— Majątek nieboszczyka składa się z ruchomości (obejrzał się po salce i jej ścianach, ręką je ukazując). Ocenione one są dość wysoko! Oprócz tego mamy dwadzieścia tysięcy guldenów papierowej renty...
Rolina nie mogła się wstrzymać od wykrzyku zdziwienia, bo się wcale tego nie spodziewała.
Dr. Hollender czytał dalej.
— Kapitału tego połowa, należy, wedle rozporządzenia testamentu, przyznanej urzędownie za córkę, pannie Józefie...
Załamując ręce, z gniewem porwała się i okrzykiem pułkownikówna.
— Tego upokorzenia, tego wstydu... nie spodziewałam się — poczęła. — Za grobem mu tego nie daruję... To okropne... Ona... moją siostrą!
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/270
Ta strona została uwierzytelniona.
266