Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.
277

a rad był jej przyjść w pomoc, żywo go obchodziła. Nie miał innego zajęcia nad studyowanie obrazów, rzeźb i artystycznych nowości, łatwo mu więc było przedsięwziąć i bliższe zbadanie człowieka, któremu arcydzieło — jak je zwał — dostać się miało.
Staruszek wielce był oryginalny, — dobroczynny, roztargniony, zajęty zawsze takiemi rzeczami, które jego osobiście wcale się nie tyczyły, a innym były zupełnie obojętne. Rolina mu się podobała, wiedział iż była sierotą i ubogą, że się koło niej mnóstwo młodzieży i dojrzałych ludzi kręciło — począł więc dochodzić, zabiegać aby się biedaczce nie stało co... Rad był się nią zaopiekować, ostrzedz.
— Amerykanin? chilijczyk? ale cóż za jeden? Właściciel kopalni? hm? miljoner? Cóż on tu robi nie robiąc nic? Na miljonera mi nie wygląda... Zagadkowy — podejrzany...
Począł śledzić go pilnie.
Na pierwszym kroku spotkał się, jak oberkelner hotelu, z wątpliwościami co do gatunku człowieka. Był niby wykształcony a zdawał się nieukiem, niby nawykłym do świata, a nie bardzo się w nim swobodnie i zręcznie obracał. Mogło