Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.
279

dyplomatycznym, czem mógł być u licha? Każdy człowiek ma i przyznaje się do jakiegoś powołania, a miljonerem będąc, czuje się przynajmniej obowiązanym pochodzenie miljonów wytłumaczyć.
Jednego wieczora, znalazłszy Don Estebana w znajomym domu, Bongi, który nie przestawał z kim innym oprócz artystów, literatów, uczonych i swych dawnych kolegów dyplomatów, — mocno się nim zajął i przylgnął do niego. Amerykanin zdawał się tym uczynionym mu honorem nadzwyczaj zmięszany, więcej przestraszony niż uradowany.
Na rozmowę dłuższą trudno go było wyciągnąć; mówił niewiele, ograniczał się frazesami oklepanemi, nie okazywał głębszych wiadomości i gustu do niczego oprócz dobrego życia, jadła i napoju... Bongi zagadujący o poważniejsze rzeczy, męczył go okrutnie. Don Esteban napróżno mu się usiłował grzecznie wyśliznąć.
Hrabia od pierwszych słów poznał, że miał do czynienia z człowiekiem tępej głowy, małego wykształcenia, ale bardzo zręcznym i przebiegłym. Chcąc się mocniej utwierdzić w swem przekonaniu, sam prawie narzucił mu się tak, że go zaprosić musiał, bo Bongi najprzód na obiad go do siebie wezwał. Nie było sposobu nie za-