Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/285

Ta strona została uwierzytelniona.
281

mocno się zawiódł. Znalazł go zapiętym, milczącym, może mniej jeszcze zrozumiałym, niż gdy go widywał zdaleka. Z rozmowy domyślał się tylko, że czasami grubo tu grywano, do późna. Była to pewna wskazówka — lecz z gry tej nigdy nic na świat nie wyszło, nie skarżył się nikt, nie słychać było o wielkich przegranych.
Umyślnie czy przypadkiem rozmowa przy końcu obiadu potrąciła jakoś o różne piękności znane w Wiedniu, wspomniano o pannie Maholich, a Bongi wyraził się o niej z wielkiem uwielbieniem i współczuciem.
Wtórował mu baron St. Foix, wyrażając ubolewanie nad jej losem i wątpliwość czy osierocona, sama jedna potrafi pokierować sobą, zapewnić przyszłość.
Parę osób przytomnych, potwierdziło domysł, że pułkownik córce mało co albo nic nie mógł zostawić.
Ex-bankier, który widywał Rolinę w teatrze i unosił się nad jej pięknością, dodał śmiejąc się — że taka twarzyczka sama stała za miljony, a panna z nią majątku nie potrzebowała... Dawał do zrozumienia że przyszłość ubogiej a tak zachwycającej sieroty łatwo przewidzieć było... Ton ja-