Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.
291

To co miała, nie świeże, nie dosyć wytworne — nie starczyło jej. Zdawało się jej że przy tak szczęśliwym składzie okoliczności, mogła sobie pozwolić odświeżyć garderobę, która jej była nieodzownie potrzebną.
Miała zawsze wielką słabość do wytwornego ubioru i gust, który jej wszyscy przyznawali. W tym smutku i sieroctwie, skazana na osamotnienie, czuła się zupełnie usprawiedliwioną, ulegając słabości... Być jeszcze piękniejszą! — sama myśl ją radowała.
Wszystkie swe toaletowe sprawunki zwykle robiła pułkownikówna na Grabenie, w sklepie dobrego swego znajomego p. Maksa Gerlacha.
Właściciel magazynu, bardzo przyzwoity średnich lat człowiek, przystojny, uprzejmy, grzeczny (co do jego fachu należało) był dla pięknej pułkownikówny ze szczególnemi atencyami.
Rolina najpewniejszą była że się w niej kochał: z nim więc łatwiej jej było i przyjemniej targować się, wybierać i kaprysić.
Ten pan Maks Gerlach, wiadomo to było powszechnie, dorobił się dość znacznej fortuny z małego... Człowiek był niezmiernej punktualności, nieposzlakowanej uczciwości, słynąc z tego że w handlu niedopuszczał się najmniej-