cej niż kiedy widziała konieczność korzystania z jego namiętności, wyzyskania tego szału, którym oczy jego pałały.
Z amerykaninem, kierując nim, mogła zająć świetne stanowisko w Paryżu, Londynie, gdzie chciała, bo złoto wszystkie drzwi otwiera, wszystkie drogi uścieła...
Niemiłym był jej — lecz mogła do niego nawyknąć i trzymać go zdala od siebie...
— Kogokolwiekbądź! — powtarzała, — byle nie mieszczański ten byt, który jest wegetowaniem nie życiem.
Z tem usposobieniem, z gorączką tą powróciła do domu.
Czekała na amerykanina...
Jeżeliby on stał się niemożliwym, miała spadek po ojcu, mogła z nim przenieść się gdzie chciała, gdzie przeszłości jej nie znano — i tam stanąć na innej stopie, życie rozpocząć nowe...
Trzydzieści tysięcy w jej przekonaniu na lat kilka wystawniejszego życia starczyć mogły — a w ciągu nich, z jej pięknością, rozumem, zręcznością, czegoż zdobyć nie mogła!!