Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/311

Ta strona została uwierzytelniona.
307

— Po ślubie — sucho a uparcie przerwała Rolina.
Amerykanin starał się niecierpliwość swą pohamować.
— Pani najmniejszej nie masz we mnie ufności...
— Owszem, ufam panu i sobie — odparła Rolina — ale ludziom do posądzań i obmowy pozorów dawać nie myślę...
— A zatem villa ma być dla pani jednej — trochę nadąsany począł amerykanin. — Niech i tak będzie! Ale pani raczysz w niej mnie i moich gości czasem przyjmować. Spodziewam się sprowadzić do jej stóp część przynajmniej kongresowych znakomitości.
Mogłaż się oprzeć takiej pokusie pułkownikówna? Z uśmiechem szepnęła.
— Nic nie mam przeciwko temu.
Roztargniony, śpieszący się amerykanin zabawił chwilkę jeszcze i pożegnał ją czule bardzo. Została sama. Całe znowu pasmo myśli i domymysłów wysnuła z tego co jej powiedział. Plan się jej uśmiechał, człowiek obudzał obawę. W tym domu, nawet przy licznej służbie, sama mieszkać nie mogła, a w podróż puścić się bez opieki...