Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.
319

dróż zabierać nie życzył. Wszakże mógłbym je tu zostawić bezpiecznie... a odebrałbym je gdy się spotkamy... w Berlinie lub...
— W Berlinie, w Berlinie — podchwyciła pułkownikówna, która życzyła sobie być na kongresie. — Będę strzegła powierzonych mi skarbów, jak smok w bajce.
Amerykanin widocznie dławił się tem co mówił, ale musiał dokończyć i poufnie szepnął.
— Są to takie okoliczności, których ja teraz wytłumaczyć nie mogę, ale proszę aby nikt o depozycie nie wiedział... Nawet gdyby — czego się nie spodziewam, miał ktoś dopytywać... powinien zostać tajemnicą.
Wszystko to dziwiło trochę Rolinę — ale uspokajająco odpowiedziała.
— Depozyt jako moją własność złożę u dra Hollendra... Tam będzie bezpiecznym, aż do wyjazdu mojego.
Gdy po wyjściu amerykanina została samą i rozważać poczęła każde słowo swego narzeczonego, zachmurzyła się nieco.
Tajemnice te, ostrożności, skrywania, nie podobały się jej. Don Esteban w jej oczach nabierał podejrzanego charakteru. W tym świecie do którego ona się wzbić pragnęła, tajemnic nie było...