Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/324

Ta strona została uwierzytelniona.
320

Amerykanin znowu obawę w niej budził — jego posłannictwo, potrzeba nagłego wyjazdu, ukrywanie kosztowności i papierów, dawały do myślenia.
A! jakże jej żal teraz było Bronisza, do którego zawsze trochę słabości miała! Człowieka z sercem tak otwartem, z taką miłością prawdy... Pomimo sceny przy rozstaniu myśl wracała do niego, szczególniej gdy ich obu porównywała.
Wszystkich przebiegała po kolei. Nawet poeta Adam, nie obudzał w niej tego co Bronisz uczucia, choć czasem szata poetyczna, w którą swą miłość ubierał — na chwilę do jej fantazyi przemawiała... Ale z nim zawieszona między niebem a ziemią, w obłokach, długo pozostać nie mogła... Adama przecie, i Stacha i kogokolwiekbądź byłaby wolała nad tajemniczego milionera, który taką obawę i wstręt obudzał... Myśląc o nim, dreszcz ją przejmował.
Lecz z nim tylko i jego milionami dostać się mogła do upragnionych stref jasnych.
Sądziła że nawyknienie znośniejszym go uczyni; przekonała się że przeciwnie, bliżej poznając, coraz większy wstręt dlań czuła...
Ile razy natrętny i namiętny narzeczony zbliżył się do niej, całował jej ręce, dotknął czoła,