Wiedeń od Berlina na karcie Europy nie tak wielka przestrzeń dzieli — lecz charakter kraju, krajobrazu, obyczaju i ludzi jest tak różny, jakby na dwu przeciwnych biegunach leżały.
W Saksonii jeszcze się coś cechy południowej pozostało, choć i tu już chłodem powiewa, krew powolniej płynie, twarze zastygłe patrzą obojętniej — dalej! — przez piasczyste rozłogi, przez smętne sosnowe lasy, coraz się czuje silniej dolatujący zimny powiew północy.
Język ten sam, niemiecki, brzmi jakoś i akcentuje się odmiennie, zabarwia klimatem, dźwięczy obcemi intonacyami.
Swobodna twarz wiedeńczyka, czarne oczy wiedenki, budowa jej silna a kształtna, mienią się i znikają... rozpływają w formy inne.
W Saksonii wszystko suche, sztywne, a płaskie. Oko zagasło, pierś zapadła, plecy się zgię-