Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/358

Ta strona została uwierzytelniona.
12

licy takiej smutnej, nieżywej, pojąć nie mogła — przerażało ją to surowe oblicze. Nic na pokaz, nic dla oczów; wzgarda jakaś świata, każąca się domyślać potęgi we wnętrzu skupionej, nie dbającej o świat i ludzi.
Nawet na ulicach więcej ożywionych, ruch po wiedeńskim wydawał się mały — nie świąteczny, bez elegancyi, zaniedbanie we wszystkiem.
Pepi tylko dla której to było nowem i ciekawem cieszyła się, wyglądała, dziwiła — była wesołą i niekiedy zmuszała matkę do podzielania jej uniesień.
Pułkownikówna nie mogła się rozchmurzyć, przewidywała już z twarzy świat do którego nastroić się jej będzie trudno.
Żadna z nich nie rozumiała tego, że główna różnica charakteru dwu stolic leżała w tem, iż jedna z nich była odwiecznie katolicką, a druga nim wyszła z pieluch protestancką została, miastem ludzi co się wyrzekli wszelkich ideałów, od religijnych począwszy. Ani Rolina, ani Boehmowa nie umiały określić, czego im tu brakło. Fantazyi średniowiecznej katolicyzmu, która w murach, na ścianach, w wieżycach się wcieliła i wyrzeźbiła jak w pieśni kamiennej — tu nie było wcale.