Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/364

Ta strona została uwierzytelniona.
18

mniej nawet była wesołą i tak swobodnie jak niegdyś roztrzpiotać się nie umiała.
Powracając Rołina stanowczo sobie powiedziała, trwożliwie oglądając się dokoła, że ona do tego kraju stworzoną nie była i żyćby tu nie mogła.
Obiecywała sobie jednak zawsze, że kongres zapowiedziany musiał to zmienić, ożywić, poruszyć... Kilka dni dosyć nudnych tak upłynęło.
Jedyną pociechą pięknej panny było, że na tej willi wszechwładnie panowała i rozkazywała. Podnosiło ją to znacznie wyżej niż stała w Wiedniu, mieszcząc się w skromnych pokoikach na trzeciem piętrze. Brakło tylko aby była widzianą, wielbioną, otoczoną, a czułaby się prawie szczęśliwą.
Tymczasem amerykanin się ociągał z przybyciem, a anglik zastępujący go tu, oszczędny w słowach, nie umiał oznaczyć czasu, kiedy się go napewno spodziewać było można.
Dnia jednego, gdy Rolina siedząc na balkonie przypatrywała się przejeżdżającym powozom i pięknym paniom siedzącym w nich i leżącym, a jeźdźcom towarzyszącym im konno — u furtki od alei zadzwoniono. Młody jeszcze, bardzo elegancko ubrany mężczyzna, nadchodzącego wol-