Chciała być piękną, zachwycającą, zwycięzką, a lękała się, aby jeden z tych trafów losu, który najszczęśliwszą grę pomięszać może, nie pozbawił ją owocu długich i przykrych zabiegów.
Jak sama pani domu, tak i pałacyk, który zewnątrz wcale się architekturą nie odznaczał, a obok nowo wznoszących się w Wiedniu wspaniałych gmachów, wyglądał staro i ubogo — wewnątrz miał fizyognomię oryginalną i niepospolitą. Więcej w nim może paryżankę niż wiedeńkę czuć było, bardziej artystkę niż księżnę. Gdyby Sarah Bernhard przypadkiem księżną została, w ten sposób pewnie przystroiłaby salony swoje.
Nic poważnego i surowego nie mówiło tu o przeszłości — panią placu była moda, — panowała nawet fantazyi. A że ta wszechwładna królowa, której Paryż jest zawsze stolicą, rozkochała się w kosztownych fraszkach bric-à-brac’u, porcelanie, bronzach, starożytnościach doskonale fabrykowanych, w ciekawostkach rzadkich, kosztownych, choćby brzydkich i dziwacznych — salony księżnej, pełne ich były.
Nie zbywało zresztą pańskiemu domowi na niczem co dla formy jest niezbędnem, ani na usłudze w liberyi świetnej, ani na kamerdynerach, ani na wyzłacanym odźwiernym,
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.
34