ani na wschodach przystrojonych całym kwiatów lasem. Nie było tylko tej nieubłaganej sztywności innych arystokratycznych domów, która gości paraliżuje.
Towarzystwo też, ściśle wziąwszy, nie było tak dobranem, jakby je czystej wody arystokracya mieć chciała. Obok najświetniejszych imion starych rodzin, dyplomatów, wysokich urzędników, rozmaitego pochodzenia ekscelencyj — kręciły się postacie, których nazwiska młode trudne były do wymówienia; figury jakieś, nigdzie po salonach nie widywane: ludzie od których zdala czuć było kulisy, pracownie, olej, farby i glinę...
Księżna, która w pierwszym salonie przyjmowała gości (bo o księciu mowy tu jakoś nie było i ten nie występował widoczniej) — z wielką żywością, podniesionym głosem, często ze śmiechem wcale nie oficyalnym witała przybywających. Mała, zręczna, z okiem pełnem ognia, ruchami, które lekceważenie form przyjętych co chwila zdradzały: nawet w tej chwili uroczystej coś w sobie miała cyganeczki i subretki. Postać była pociągająca i sympatyczna. Tego wieczora jakby przeczuła nadzwyczajne powodzenie swe przyszłe na scenie, księżna była w brylantowym humorze... Sypała iskrami dowcipu dokoła, śmia-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
35