Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/395

Ta strona została uwierzytelniona.
49

Nie potrzebowała usposobienia do odegrania zamierzonej roli, wola starczyła.
Na ten dzień, nie będąc pewną kogo ma przyjmować, musiała obmyśleć coś coby na wszelki przypadek było stosownem, a co najlepiej piękność jej podnosiło.
Chciała być majestatyczną, dumną, aby okazać że się nie czuła upokorzoną swem położeniem dwuznacznem, aby kłam zadać amerykanina potwarzy...
Strój miał być pełnym dystyngowanej prostoty, jak najmniej jaskrawym i uderzającym, aby cała uwaga na promieniejące oblicze była ściągniętą.
Wieczorem już don Esteban, w obawie aby podwieczorek nie był zbyt skromny — bo Boehmowa rządząca gospodarstwem, nadto oszczędną była — przysłał sam owoce i słodycze...
Godzina herbaty naznaczona była na ósmą, ale przeszła dawno, i Rolina, która siedziała ubrana z wachlarzem w ręku, przysłuchując się turkotowi powozów w ulicy, oczekując na przybycie gości, już się niecierpliwić zaczynała, gdy około dziewiątej, dał się słyszeć dzwonek u bramy.
Mrok jeszcze nie był tak wielki, by rzuciwszy okiem ciekawem ku ogródkowi, gospodyni nie rozpoznała don Estebana, pod rękę prowadzącego,