Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/397

Ta strona została uwierzytelniona.
51

Można ją było nazwać twarzą szkoły Metternicha — od której dzisiejsza wielce się różni.
Typem nowej jest twarz surowa, żołnierska, nazbyt nasrożona, nadto może chcąca się okazać nieubłaganą i żelazną, której lepiej przystał mundur dragonów niż wyszywany frak ministeryalny... Dawniej ostatniem słowem była tu finezya Talleyranda i Metternicha, (więcej chytrości udająca niż miała), dziś jest siła i energia Bismarcka, również spotęgowana nad miarę.
Niewłaściwie tylko może drugą nazwaliśmy szkołą, gdyż w żelaznego księcia tropy, szerokim krokiem jego, nie każdy iść potrafi. Na to być potrzeba tak jak on zbudowanym.
Z niezmierną grzecznością, z francuską galanteryą dawnego stylu, zbliżył się stary do pięknej pani wychodzącej na jego powitanie, i rozmowę począł po francusku z tą swobodą i wprawą, jaką mu dawało przeszło pół wieku zalotów i obcowania z kobietami wszelkiego stanu, począwszy od ukoronowanych aż do bosych....
— Pozwolisz pani — rzekł — aby stary natręt, zachwycony jej pięknością, błogi przerwał jej spokój. Nie mogłem przemódz na sobie, zobaczywszy ją w teatrze, bym się nie starał mojego uwielbienia u stóp jej złożyć.