zawołała Rolina — a wspomnienie świętego przymierza?
— Tak, ale się ono innemi nieświętemi zatarło — rzekł stary dyplomata. — Byliśmy z tą staruszką niegdyś w wielkiej przyjaźni, mieliśmy szczęście raz oddać jej małą przysługę. To był błąd... bo rzecz dowiedziona, że służąc komu, robi się sobie zawsze nieprzyjaciela.
— Jakto? — spytała Rolina.
— Bo niewdzięczność jest w ludzkiej natuze — mówił książę. — Ktoś puścił w obieg to zawczesne słowo, że Austrya świat miała zdziwić niewdzięcznością swoją, ale to student być musiał, bo żaden człowiek dojrzały nie dziwi się niewdzięczności, ale się jej spodziewa.
Rolina po kilku słowach obojętnych, nie mając o czem mówić, zaczęła nad tem ubolewać że będąc tak ciekawą widzieć znakomitości wchodzące w skład kongresu, nie będzie miała nawet zręczności zobaczyć ich, tak się kryły z sobą.
— Przepraszam panią — odezwał się stary — z wyjątkiem gospodarza, który, równie jak jego sułtan, niewidzialny jest i niedostępny... reszta tych śmiertelników, których pani raczysz być ciekawą, przesuwa się czasem po ulicach. U bram
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/400
Ta strona została uwierzytelniona.
54