dził narzeczony, wysuwać się z pokoju, aby czułej parze nie zawadzać. Pułkownikówna nie była temu rada, bo chciała Don Estebana trzymać zdaleka i zbytniej nie dopuszczać poufałości.
— Książę — odezwał się, ciągle chwytając za ręce i usiłując ją wpół objąć amerykanin — książę zapewne nieraz nas jeszcze odwiedzi. Stary zdziecinniał! Kiedyś zaprosić go może potrafimy na obiad, a wówczas trzeba ażebyś mu się w swoim naszyjniku pokazała.
To mówiąc za głowę się pochwycił.
— A propos — zawołał — garnitur nie jest kompletny, trzeba na to zaradzić koniecznie. Kolczyki i bransoletę muszę kazać dorobić.
Zbliżył się do Roliny nagląc.
— Królowo moja... proszę na parę dni o to pudełko z naszyjnikiem dla wzoru.
Rolina opierała się nieco.
— Nie odstąpię od tego, dopełnimy garnituru. Żądam tego koniecznie — prosił Don Esteban. — Kamieni ja dostarczę jubilerowi, a dopilnuję aby wykonał jak należy.
Pułkownikówna wypraszała się zrazu, lecz uległa w końcu, a rada też była że swe klejnoty pomnoży i zaświeci niemi.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/413
Ta strona została uwierzytelniona.
67