Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/417

Ta strona została uwierzytelniona.
71

W parku wysiadła, aby siostra która biegała rada, przejść się mogła swobodniej.
Mnóstwo osób dnia tego używało przechadzki, towarzystwo byłe wielce urozmaicone. Rolina z pewną dumą i przyjemnością dostrzegła, że niektóre osoby zobaczywszy ją szeptały i oglądały się za nią. Ukazywano ją palcami, zatrzymywano się gdy przechodziła, była więc już znaną i i sławną...
Wiedziano zapewne że jest narzeczoną bogatego amerykanina, że stary książę i inni kongresu członkowie u niej bywali. Pochlebiało jej to. Odeszły były dosyć daleko w głąb parku, gdy w bocznej uliczce dała się naprzód słyszeć dosyć żywa i głośna rozmowa — i na zakręcie ukazał się z jakimś wojskowym pod rękę idącym, kapitan von Stilstein.
Na widok Roliny, którą powitał bardzo grzecznie, pożegnał śpiesznie swojego towarzysza i przybliżył się do niej.
Zdawał się nieco zdziwiony tem że ją spotkał samą, a może iż była w tak wesołem usposobieniu, z którem się od pierwszych słów zdradziła Nie zawsze ją taką widywał.
Pułkownikówna lubiła jego towarzystwo i chętnie pozwoliła mu odprowadzić się do powozu.