Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/418

Ta strona została uwierzytelniona.
72

Stilstein, czegoś chmurny, z dziwnym wyrazem twarzy pilno się jej przypatrywał.
— Dawnośmy pana nie widzieli? — odezwała się Rolina.
— Ale pani nie musi zbywać na towarzystwie?
— Owszem, dość jestem osamotniona. Mój pan narzeczony niezmiernie jest kongresem zajęty, a oprócz niego mało kto mnie odwiedza... Jeden książę * — uśmiechnęła się nieznacznie — trochę jest łaskaw na mnie. Pan hrabia często o willi Agnese zapominasz... a jesteś w niej zawsze pożądanym gościem.
— Nie wiem jak mam pani dziękować — odpowiedział kapitan z westchnieniem. — Wcale nie zapominam o villi Agnese, ale pani bym nie chciał być natrętnym, a — jeśli się mam przyznać — od dni kilku z panem de Mauriène jesteśmy trochę na zimno...
— Jakto?... cóż to takiego? — zapytała ciekawie Rolina. — Mów mi pan proszę, ale otwarcie, bardzo otwarcie.
— A! drobnostka! małe nieporozumienie. Para żywszych wyrazów przy grze... Wie pani że z nim grywamy często, a przy kartach łatwo się coś wyrwie z ust...