Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/420

Ta strona została uwierzytelniona.
74

lina — nie chcę abyście panowie trwali w tem nadąsaniu; jestem pewna, że on, jeśli zawinił przeprosi.
— A! nie zaszliśmy tak daleko, aby aż pojednania potrzeba — rzekł kapitan weselej — ale ja potrzebuję trochę o tem co zaszło zapomnieć.
Tak się rozstali.
Pomimo usilnego zaproszenia przez Rolinę, kapitan następnych dni się nie pokazał, a Don Esteban, który przyjeżdżał do villi w coraz gorszym humorze, coraz napastliwszy i mniej względny dla Roliny; na jej zapytanie o Stilsteina ruszył ramionami, dziko usta skrzywił — nie odpowiedział nic. Postępowanie jego z pułkownikówną coraz się stawało śmielsze, a dla niej przykre i upakarzające.
Gdy się użalała, mało co słuchał, a robił co mu się podobało. Niekiedy był grubijańskim tak, że Rolina gniewała się, uchodziła i płakała.
Mimo wybuchów czułości gotowało się na wojnę.
Jednego dnia, nad wieczór, wcale niespodzianie nadjechał przed willę stary książę, i powłócząc nogami, z bardzo pięknym bukietem w ręku przyszedł pozdrowić gospodynię, oświadczając