Wtargnięcie to gwałtowne nieznajomych osób, nie dawało się tłumaczyć, chyba omyłką.
Już zabierała się spytać o powód tych osobliwych odwiedzin, gdy młodsza, oczyma zrobiwszy cały inwentarz salonu — śmiać się poczęła ze złością.
— Waćpanna czy waćpani mnie nie znasz — krzyknęła głosem gniewu pełnym, ostrym i piskliwym — ale ja ją znam!! znam! I przyszłam po to tylko, aby jej w oczy powiedzieć, bez żadnej ogródki, że uczciwe kobiety jedne drugim kochanków nie odbierają.
Masz waćpanna do wyboru młokosów.
Mówiąc to przybyła podniosła pięść, i widząc cofającą się, przerażoną Rolinę, poskoczyła za nią.
— Tak! tak! zachciało ci się mojego starego księcia. Wiem o tem. Jużeście go tu ściągnęli. Jeździcie razem, a wieczorami bukiety przywozi. Ale ja tego nie zniosę — nie! i pokażę wam, że bezkarnie mi wojny wypowiadać nie można.
W ulicy ci zrobię awanturę, słyszysz ty jakaś!
Masz już jednego, tego szulera i oszusta, któremu się w Ploetzensee stancyjka należy... grającego rolę milionera, trzymaj że go sobie... Ja ci
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/427
Ta strona została uwierzytelniona.
81