Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/443

Ta strona została uwierzytelniona.
97

stępny upłynął na najsprzeczniejszych wnioskach. Potrzeba było płacić rachunki, pieniędzy ubywało. Willę też, o którą kontrakt wychodził, za dni kilka musiały opuścić.
Biednej Pepi, która się tu tak poprzyjaźniła z niektóremi kwiatkami, i żyła w bardzo dobrych stosunkach z mnóstwem wróbli, osobiście jej znajomych — które codzień karmiła — łzy stanęły w oczach...
Zaczęto pakować się, wybierać, nie wiedząc jeszcze celu podróży.
Rolina po całych dniach chodziła, rzucała się, dodając sobie męztwa, czerpiąc je potrosze w zwierciedle, które piękność jej nienaruszoną ukazywało, choć ból wyraz nadał jej nowy. Na przemiany przychodziły chwile zwątpienia i nadziei.
W takim stanie niepokoju ducha, zastał ją w parę dni przybyły kapitan von Stilstein. Rolina się domyśliła, że mógł się dowiedzieć o wyjeździe jej narzeczonego i że to go sprowadziło.
Nie myliła się. Przy powitaniu zaraz zapytał hrabia, czy prawdą było, że de Mauriène nagle na czas dłuższy wyjechał?
Rolina nie zdradzając się, odpowiedziała chłodno, iż nagły jakiś a wielkiej wagi interes,