Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/446

Ta strona została uwierzytelniona.
100

ludzi, instynkt, który mnie nigdy prawie nie zawodzi, odstręczały od niego... Zdawał mi się dwuznacznym, jakby coś ukrywał w sobie, a mężczyzna powinien być otwartym i nie potrzebować osłaniać się tajemnicą. Zjawiał się, znikał, postępowanie jego było niejasne...
Pułkownikówna nic nie odpowiedziała.
Kapitan stał oczekując na jej rozkazy.
— Zostaniesz pani dłużej w Berlinie? — zapytał.
— Nie wiem nic jeszcze...
— Odjeżdżając narzeczony musiał zapobiedz zapewne, abyś się pani w przykrem położeniu nie znalazła — rzucił nieśmiało kapitan.
Rolina pośpieszyła upewnić go że miała własne środki, które ją zabezpieczały na przyszłość, ale wymówiła to tak niepewnym głosem, pośpiesznie i zmięszana, że kapitan zapewne niewiele wagi przywiązywać musiał do tego.
Sztywny i szorstki prusak zadał jej kilka pytań jeszcze, niezbyt może dyskretnych, ale dowodzących dobrej woli. Dokończył wreszcie.
— Pani tu jesteś obcą, ludzie zechcą może z tego korzystać, narzucam się jej za ekonoma i rachmistrza! Właściciel willi jest mi dobrze znajomym.