Wdzięczną mu była Rolina i po krótkiej, obojętniejszej rozmowie rozstali się z sobą. Pomimo męztwa swego czuła się opuszczoną, osieroconą, bez opieki, bo na amerykanina coraz mniej rachowała. Boehmowa i Pepi starające się ją pocieszyć, przypominały tylko, że i o nich myśleć było potrzeba.
Powoli przygotowywano się do wyjazdu, spierając się o to, dokądby mogły się schronić, gdyż Balbina zawsze do Wiednia ciągnęła, a pułkownikówna wstydziła się tam powrócić zawiedziona i oszukana, gdy niespodzianie dnia jednego oznajmiono barona St. Foix.
Rolina powitała go żywo i radośnie, bo choć nie wiele się od niego spodziewać mogła, zawsze był to jeden z przyjaciół, którym się mogła posłużyć.
Baron tłumaczył przybycie swe do Berlina kongresem, chociaż nie miał z nim nic wspólnego; a w istocie dowiedziawszy się coś o amerykaninie, przybiegł zajrzeć i spróbować czyby nie mógł się podjąć roli pocieszyciela przy pięknej Aryadnie.
St. Foix nie wiele wierzący w cnotę niewieścią, stosunek Roliny z narzeczonym pojmował po francuzku — comme une liaison intime. Zdawało mu się zupełnie naturalnem, że młode, nie-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/447
Ta strona została uwierzytelniona.
101