Serce jej uderzyło mocniej.
Nie kochała Bronisza, bo nie mogła kochać nikogo, ale ze wszystkich jej czcicieli, on był najmilszym, on najpierwszym. Przypomniał jej ten czas rozbudzenia się z dzieciństwa — gdy jeszcze śniła o miłości.
Spotkały się ich spojrzenia. Pułkownikówna mówić nie śmiała, on był strwożony.
Nierychło odezwał się głosem cichym.
— Biedny ojciec mój kochał mnie więcej niż zasługiwałem... Miałem tego dowody że pragnął tylko szczęścia mojego. Na łożu śmierci, przeczuwając co się w sercu mojem działo — uwolnił od wszelkich zobowiązań, dał mi zupełną rozporządzania sobą swobodę.
Pułkownikówna zrozumiała to łatwo, czekała już tylko oświadczenia się i namyślała czy je ma przyjąć, jakie położyć warunki. Hrabia zwolna wziął ją za rękę.
— Tak — rzekł głosem wzruszonym — jestem wolny, przybywam!... (słów mu zabrakło) — Rolino — od ciebie teraz wszystko zależy.
Zmięszana, niepewna, pułkownikówna wyjąknęła nieśmiało.
— Ale ja, ja jestem słowem związana!
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/454
Ta strona została uwierzytelniona.
108